Afryka...kontynent najbardziej czysty. Jest tam najmniej j'avo i tych innych bestii. Jednak to nie znaczy, że nie ma tam nic. Owszem mniej, ale najczęściej spotykani tam zarażeni wirusem C to bioorganiczni. Wyruszyłam tam, ponieważ szukam pewnego człowieka imieniem Deirk. Jak nie Simmons to teraz ten. Przechodząc dachami budynków usłyszałam jakiś hałas. Domyślam się, że to jakiś niemądra istota ludzka wyszła na zewnątrz. Ci ludzie momentami mnie denerwują. Postanowiłam tam pobiec. Śmiesznie się złożyło, Ustanak żyje. No cóż trza się go pozbyć. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Leona i Jake'a. Skoczyłam przed nich.
- No to co? Zaczynamy zabawę chłopcy? - uśmiechnęłam się i skutecznie uniknęłam ataku potwora
Zaśmiałam się widząc walczących z Ustanakiem mężczyzn. Szło im to dość...nieporadnie?
Gdy udało się nam uciec...przepraszam im. Podeszłam do Leona. Ujęłam w dłonie jego twarz i pocałowałam go namiętnie. Niestety nie mogę z nimi zostać dłużej...mam swoje sprawy. Używając linki z hakiem wspięłam się na jakiś dom i ruszyłam do swojego celu.
<Leon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz